Czerwiński Różaniec na Wiśle to tradycja, która od lat łączy czcicieli Matki Bożej Pocieszenia i miłośników modlitwy nad wodą. Kilkanaście łodzi już po raz kolejny wypłynęło w niedzielę, 20 lipca z Wychódźca do Czerwińska n. Wisłą. Wodniacy w różańcowej modlitwie na wodzie powierzali Matce Bożej swoje osobiste intencje.
Inicjatywa szczególnej modlitwy zrodziła się w romańskim opactwie w Czerwińsku, w którym posługują salezjanie, a jej kontynuatorami są również wodniacy z Bractwa św. Barbary oraz proboszczowie nadwiślańskich parafii.
– Do nieba idzie się po śladach Jezusa – powiedział salezjanin, ks. Dariusz Matuszyńsk, kustosz sanktuarium w Czerwińsku, który przewodniczył modlitwie.
Warto podkreślić, że Czerwiński Różaniec na Wiśle nie jest jedyną formą religijności związaną z Wisłą. Osiem dni wcześniej do Płocka przypłynęła pielgrzymka z Czerwińska, na czele której stanął w tym roku biskup płocki Szymon Stułkowski. Wraz z nim płynął również rektor Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku ks. Marek Jarosz oraz członkowie Bractwa św. Barbary.
Podczas Mszy św. w płockiej katedrze, podczas której wystawione zostały relikwie patronki wodniaków, ks. Marek Jarosz przypominał w homilii o istocie bycia uczniem Jezusa i misji głoszenia Ewangelii. - Każdy z nas jest adresatem tego, co mówi do nas Bóg w swoim Słowie. Wystarczy, jeśli uczeń będzie jak jego nauczyciel – powiedział, odwołując się do słów Jezusa. Wskazał, że uczniostwo nie polega jedynie na powtarzaniu słów, ale na żywym naśladowaniu Mistrza.
– Chrześcijańska misja głoszenia Dobrej Nowiny dawniej często była związana z wodą, z podróżami i przeprawami, które umożliwiały dotarcie do nowych wspólnot – mówił ks. Marek Jarosz w homilii wygłoszonej podczas kończącej wodniacką pielgrzymkę Mszy św. w katedrze. – Woda zawsze była nośnikiem Dobrej Nowiny. Współczesny człowiek nie musi już płynąć, by głosić Chrystusa, ale misja pozostaje taka sama: Nie bać się iść z Dobrą Nowiną do drugiego człowieka.
Napisz komentarz
Komentarze