– Ludzie młodzi bawią się tu z tymi nieco starszymi. To jest coś absolutnie niezwykłego, poza czasem – powiedziała Katarzyna Figura o tegorocznej edycji Big Festivalowskiego. – Ludzie młodzi bawią się tu z tymi nieco starszymi, takimi w moim wieku.
Czwarta edycja Big Lebovskiego upłynęła pod znakiem fantastycznej zabawy, pełnej absurdalnego humory z pograniczna purnonsensu. Jak zawsze jedną z wielkich festiwalowych atrakcji było Muzeum Memów, gdzie w rolę żywego eksponatu wcielił się doskonały aktor Tomasz Kot.
– Gdy Alek Pietrzak, którego uważam za fantastycznego reżysera, powiedział mi, że robi w Płocku festiwal Big Festilavowski, powiedziałem, że przyjadę. No i jestem – mówił Tomasz Kot w rozmowie z TV Mazowsze. – Ta impreza ma swój wewnętrzny charakter, to absurdalne poczucie humoru wynikające z Big Lebovskiego. Wszystko jest fantastyczne.
Nagrodę za całokształt twórczości odebrała od lat utrzymująca się w ścisłej czołówce najpopularniejszych polskich aktorek Katarzyna Figura.
– Do tej pory laureatami byli wspaniali mężczyźni, tym razem została doceniona kobieta i komediowa część jej twórczości – powiedziała nam Katarzyna Figura. – Pokazałam w Płocku kilka moich filmów, wśród których był jeden z pierwszych – „Pociąg do Hollywood” Radosława Piwowarskiego, który również miał słodko-gorzką formę.
Pomysłodawcą Big Festivalowskiego jest Alek Pietrzak, który przyznał, że jego artystyczne „dziecko” skończyło już raczkowanie, stanęło na nóżkach, zaczyna biegać i robi się takie duże, że czasem nie można go dogonić.
Podczas tegorocznej edycji festiwalu nie mogło zabraknąć projekcji filmowych (z nieśmiertelnym „Big Lebovskim” na czele), Muzeum Memów, plenerowych dyskusji dotyczących kondycji współczesnego kina i pokazu mody szlafrokowej.
W piątkowy wieczór można było posłuchać Tomasza Makowieckiego, który uwodził widownię wysmakowaną, subtelną muzyką. Dzień później scena eksplodowała muzycznym widowiskiem przygotowanym przez duet Kevski. Formację, która niebawem może okazać się jedną z największych gwiazd europejskiej muzyki elektronicznej, tworzą dwa młodzi płocczanie – Gabriel Czerniejewski i Wiktor Mieczykowski. Obaj są doskonale wykształconymi muzykami klasycznymi, co daje się usłyszeć w ich kompozycjach. Nie tylko ze względu na ich wyjątkową melodyjność, ale również dzięki użyciu skrzypiec.
– To stały element naszych występów – powiedział w rozmowie z nami Wiktor Mieczykowski, wokalista i skrzypek duetu Kevski. – Chcemy cały czas umieszczać klasykę w naszych setach. To coś, co mamy od zawsze i chcemy przekazywać to ludziom.
Muzycy przed laty zaczynali jako The MieCze, grając covery. Z czasem ich muzyka uległa znaczącej ewolucji, ale Wiktor i Gabriel nie odżegnują się od swojej przeszłości, dlatego zagrali jeden ze swoich dawnych numerów, chociaż kompletnie przerobiony.
– Gdy zaczynaliśmy jako The MieCze, graliśmy głównie covery. Jako klasycznie wykształceni muzycy interpretujemy muzykę, jednak przyszedł czas, aby zacząć robić coś swojego. Odnaleźliśmy się w klimatach elektronicznych i jest super – mówił w rozmowie z nami Gabriel Czerniejewski.
Duet Kevski ma za sobą spektakularny debiut – wraz z formacją Adriatique zagrał w kultowej Royal Albert Hall dla 6 tysięcy widzów. Już w sobotę 23 sierpnia młodych płocczan czeka jeszcze poważniejsze wyzwanie.
– Zagramy w Paryżu dla 10-15 tysięcy ludzi kolejny set z Adriatique – zdradził nam Wiktor Mieczykowski. – W Royal Albert Hall zagraliśmy naszą wersję „Miracle”. Co zagramy w Paryżu? Tego nie możemy jeszcze zdradzić.
Kevski ma od niedawna konto na platformie Spotify. Ich pierwszy singiel obejrzało tak ponad 50 tysięcy osób. Na razie muzycy nie myślą o wydawaniu płyty długogrającej, chcą wypuszczać na rynek kolejne single.
– W Płocku graliśmy godzinę, a muzyki jest zdecydowanie więcej. Niektóre utwory nie są jednak w pełni dokończone – tłumaczy Gabriel Czerniejewski. – Część naszych utworów pochodzi sprzed dwóch–trzech lat, a niektóre powstały dziesięć godzin przed naszym płockim koncertem. Postanowiliśmy, że specjalnie na ten koncert zrobimy jeszcze jeden utwór i siedzieliśmy nad nim do 3.00 w nocy, a wstaliśmy wcześnie rano, by wszystko dopracować.
Napisz komentarz
Komentarze