Zdecydowanym faworytem meczu Barça – Orlen Wisła Płock byli gospodarze – najbardziej utytułowany zespół w światowym handballu, który nie zwykł przegrywać we własnej hali. Aby w Palau Blaugrana marzyć o nawiązaniu walki z miejscową ekipą najeżoną gwiazdami światowego formatu, trzeba zagrać nie na sto, ale na sto pięćdziesiąt procent swoich możliwości.
Trzy tygodnie temu Barça rozbiła nafciarzy w Orlen Arenie, ogrywając ich różnicą dziesięciu bramek. Zespół z Płocka rozegrał najsłabszy mecz w tym sezonie, a jej przeciwnik po prostu udowodnił swoją wartość. W rewanżu płocczanie stanęli przed szansą udowodnienia, że był to jednak tylko i wyłącznie wypadek przy pracy.
Gdy w piątej minucie miejscowi wywalczyli sobie dwubramkową przewagę, można było obawiać się, że powtórzy się sytuacja z pierwszego w tym sezonie meczu obu zespołów. Nafciarze grali jednak bardzo mocno w defensywie. Gospodarze wyjątkowo często rozgrywali swoje akcje pod presją gry pasywnej (nawet, gdy grali w przewadze).
W pierwszej połowie Barçę przy życiu utrzymywali Emil Nielsen, który w bramce dokonywał cudów, broniąc nawet w beznadziejnych sytuacjach oraz Aleix Gomez, który zdobył połowę bramek swojego zespołu. W końcówce meczu nawet on jednak pomylił się dwa razy (wcześniej zmarnował również jeden rzut karny.
Nafciarze kilka razy zbliżali się do Blaugrany na jedno trafienie i mając piłkę, nie potrafili doprowadzić do wyrównania. Wciąż jednak trzymali się bardzo blisko, a kilkanaście sekund przed syreną kończącą pierwszą część gry, dopięli swego, doprowadzając do remisu.
Drugą część gry od mocnego uderzenia rozpoczęli gospodarze, szybko wypracowując sobie pięciobramkową przewagę. Trener Xavi Sabate poprosił więc o regulaminową przerwę w grze, aby wytłumaczyć swoim podopiecznym, na czym polegają ich problemy. Nafciarzom udało się zniwelować swoje straty do trzech oczek, jednak Duma Katalonii szybko odskoczyła na sześć, w czym zasługa przede wszystkim Emila Nielsena, który wznosił się na wyżyny swoich umiejętności.
Po drugim time oucie Orlen Wisła spróbowała grać bez bramkarza, jednak gospodarze spokojnie poradzili sobie z tym wariantem taktycznym.
Gospodarze po przerwie nie porażali jakością swojej gry defensywnej, jednak problemem Orlen Wisły był porażając wręcz brak skuteczności. W Barçy tymczasem w drugiej części gry uaktywnił się Timothey N'guessan, zdobywając pięć bramek.
W dwumeczu z Dumą Katalonii Orlen Wisła mogła być w pełni zadowolona tylko z pierwszych trzydziestu minut rewanżu. Całe spotkanie w Płocku i druga część w Barcelonie są do zapomnienia. Jeśli chcielibyśmy w grze nafciarzy doszukiwać się pozytywów, należałoby powiedzieć o Melvynie Richardsonie, który zagrał o niebo lepiej niż w pierwszym pojedynku oraz o Sergeiu Kosorotowie, który popisał się zdobyciem kilku spektakularnych bramek. To wszystko nie wystarczyło jednak do tego, aby cieszyć się z sensacji sprawionej w Palau Blaugrana, która po raz kolejny okazała się dla nas mało przyjaznym miejscem.
Barça – Orlen Wisła Płock 30:24 (12:12)
Barça: Nielsen, Hallgrímsson – Bazan, Fernández 3, Carlsbogard 1, Mem 2, D. Cikusa i Jelicic B. Janc 2, N'guessan 5, Gómez 9, Makuc 2, Yehia, Fabregas 1, Frade 3, Barrufet 2, P. Cikusa i Jelicic
Orlen Wisła: Bergerud, Alilovic – Daszek 2, M. Janc, Susnja, Samoila, Richardson 5, Zarabec, Fazekas 4, Krajewski 1, Dawydzik 1, Mihic 3, Ilic 3, Szita 1, Kosorotov 4
Napisz komentarz
Komentarze