W dwunastej kolejce Orlen Superligi podopieczni trenera Xaviego Sabate odnieśli dwunaste zwycięstwo. W wyjazdowym meczu z Netland KKS-em Kalisz bramki dla nafciarzy zdobywało czternastu zawodników.
Orlen Wisła na parkiet w Kaliszu 43 godziny po zakończeniu wyjazdowego meczu z GOG. Okazało się jednak, że to w zupełności wystarczyło na zregenerowanie sił przed pojedynkiem z zespołem, który swoje tradycje wywodzi od początków piłki ręcznej na ziemiach polskich (Szczypiorno jest obecnie dzielnicą Kalisza).
Dopiero w czwartej minucie kibice doczekali się bramki otwierającej wynik meczu. Zdobył ją Gracjan Wróbel, więc fani miejscowego zespołu uwierzyli, że mogą być świadkami sensacji. Nadzieje na dobry rezultat prysnęły jednak błyskawicznie, bo przyjezdni potrzebowali zaledwie kilku minut, aby prowadzić 8:2, a później 12:4.
Nie na wiele zdała się regulaminowa przerwa w grze, o którą poprosił trener Rafał Kuptel. Jego podopieczni nie byli w stanie dotrzymać kroku nafciarzom, którzy przecież mieli prawo odczuwać zmęczenie powrotną podróżą z Danii. Zdecydowana dominacja w pierwszej połowie przełożyła się również na jej wynik, czyli prowadzenie Orlen Wisły 23:12.
Jeżeli komukolwiek wydawało się, że po przerwie nafciarze zaczną oszczędzać siły na wyjazdowy pojedynek Ligi Mistrzów z PSG Handball, szybko przekonał się, że to jedynie przykład myślenia życzeniowego. Niebiesko-biało-niebiescy spokojnie kontrolowali przebieg wydarzeń na placu gry. Godny uwagi jest fakt, że żaden z nich nie oglądał spotkania w Kaliszu z perspektywy ławki kar, za to każdy z występujących w polu przynajmniej raz wpisał się na listę strzelców. Najwięcej powodów do zadowolenia mieli Sergei Kosorotov, który dzięki zdobyciu sześciu bramek został uhonorowany mianem gracza meczu oraz Krystian Szostak, który czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Tym samym zasygnalizował trenerowi Xaviemu Sabate, że w meczach na krajowym podwórku powinien dostawać więcej szans.
Tomasz Paszkiewicz
Napisz komentarz
Komentarze